Polecamy
NetPartners

Husarz

Łada Biłgoraj > Strona główna

Denys w szczerej rozmowie

Administrator 24.02.2021

Denys Deriabin to jeden z bardziej sumiennych zawodników młodego pokolenia. Porozmawialiśmy z nim na wiele tematów z których wynikła ciekawa lektura. Zapraszamy do przeczytania pierwszej części.

Jesteś tutaj z nami przez dłuższy czas, a mało ludzi o Tobie wie. Cytując klasyka. Przedstaw się ładnie przed setkami biłgorajskich słuchaczy.
- Urodziłem się w 2002 roku. Od samego początku mieszkałem w Kijowie na dzielnicy Akademmjsteczko w rejonie Swiatoszynskim. Mimo już XXI wieku jeszcze miałem okazję spędzić dzieciństwo na blokowiskach. Boisko pełne kamieni, powroty do domu po których była cała pralka brudnych ubrań i wiele pozytywnych sąsiedzkich relacji, jak na tak dużą aglomerację.

Od razu piłka nożna odgrywała dużą role w codziennym życiu?
- Razem ze znajomymi od zawsze skupialiśmy się na tej dyscyplinie. Tylko w początkowym okresie zdarzyła mi się dwuletnia przerwa, ponieważ miałem problemy z sercem. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Nie ukrywam, że jak każdy młody chłopiec miałem wielkie marzenia, aby zaistnieć w świecie futbolu i do tego dążyłem. W domu kładziono duży nacisk na naukę, ale sport był również istotny.

Twój pierwszy klub?
- Był to FC Alpina-DUSSH. Miałem tam dobrego trenera Władimira Aleksiewicza, który do dzisiaj osiąga bardzo dobre rezultaty z młodzieżowymi drużynami. On mnie wiele nauczył. Dobrze wspominam te początki. Później, gdy już wyróżniałem się na tle rówieśników, miałem okazję grać ze starszymi kolegami i szybciej pojawić się na dużym boisku. Mieliśmy dobrą drużynę, która awansowała do Wyższej Ligi Ukrainy. Jeździliśmy na turnieje z których też pozostały miłe wspomnienia, jak chociażby z wyjazdu na Słowację.

Jakbyś przybliżył znaczące kijowskie zespoły piłkarskie pod względem zainteresowania społeczeństwa?
- Wiadomo, że Dynamo jest najpopularniejszym i największym klubem na Ukrainie. W każdym zakątku kraju znajdą się sympatycy tej drużyny, którzy na krajowym podwórku nie mają zbyt dużej konkurencji, chociaż fani Dnipro, Szachtiora czy Karpat Lwów również prezentują dobry poziom. W samej stolicy są jeszcze kibice CSKA Kijów. Obecnie nie mają seniorskiej drużyny i bardzo z tego powodu cierpią. Wychowywałem się na dzielnicy, gdzie większość sympatyzowała z CSKA. Do dzisiaj jest dużo w mieście grafitii, czy innych oznak istnienia tej społeczności. Kiedyś małą grupę kibiców miał Arsenał Kijów, a obecnie drugim największym pod względem sportowym stołecznym klubem jest Obolon. Jest to klub sponsorowany przez browar. Jednak nie ma zorganizowanej grupy kibiców.

Możesz coś powiedzieć o wybuchu euromajdanu?
- Końcówka 2013 roku. Akurat chwilę wcześniej zmieniłem szkołę i musiałem dojeżdżać do niej przez blisko dwie godziny. Pamiętam, że wszyscy odczuwali wielki niepokój przeplatany nadzieją. Nagle funkcjonowanie każdej osoby zmieniło się znacząco. Nie było możliwości podróżowania samemu do szkoły. To podwójnie angażowało rodziców do opieki na swoimi pociechami.

Jak wyglądały ulice?
- Poza ścisłym centrum było spokojnie. Aczkolwiek była duża wojna informacyjna. Krążyło wiele historii na temat działalności tituszków. To w lokalnym społeczeństwie wzbudzało duży strach. Dlatego większość moich kolegów zmieniła codzienne nawyki. Skupialiśmy się na szkole i bezpiecznym powrocie do domu. Na początku nie wiele rozumieliśmy, ale z każdym dniem świadomość wzrastała.

Co utkwiło najbardziej w pamięci?
- Taki mój pierwszy widok tego placu. Wraz z mamą próbowaliśmy się przedostać z Khreshchatyk w stronę Teatru Dramatycznego. Wyglądało to, jakbyśmy znaleźli się w średniowieczu. Pełno opon, barierek, namiotów, ognisk, czy odgłosów petard. W późniejszym okresie to te całodniowe rozmowy mieszkańców o wydarzeniach, programy w telewizji, odgłosy strzałów, czy dzwony z cerkwi.

Dzwony?
- Pojawiły się informację, że protestujących chce otoczyć i spacyfikować jednostka Berkut. W jednym momencie rozdzwoniły się dzwony cerkwi i ludzie z wszystkich dzielnic Kijowa zaczęli przyjeżdżać na Majdan, aby wspomóc tych, co już tam byli. Było wielkie poruszenie na ulicach.

Jako młody człowiek przeżywałeś wydarzenia na majdanie, aż nagle cała Ukraina z przerażeniem spoglądała na wybuchającą wojnę w Donbassie.
- Miałem wtedy 12 lat i nie mogłem wypowiadać się na tematy polityczne. To było do analizy dla dorosłych. Ciężko wspomina się tamte miesiące. Konflikt trwa nadal, ale 2014 i 2015 były najbardziej tragiczne. Widok zniszczonej Donbass Areny był też wymowny dla nas jako młodych chłopców kochających piłkę nożną. Nagle sport, który wszystkich jednoczył w czasie Euro 2012 przestał być istotny. Napływały informację tragiczne dla kraju, ale i bliskich, takie jak śmierć ojca mojego kolegi. Do tego obrazki w telewizji z Doniecka czy Bitwy pod Iłowajśkiem. Łzy same cisnęły się na twarz.

Wojna to nie jest łatwy temat.
- Mam nadzieję, że najgorsze już minęło. Mój dziadek był dwukrotnie na froncie. Opowiadał wiele historii, gdy wędrował z kolegami, a obok nich lądowały rakiety grad. Nagle osoba z którą kilka chwil wcześniej paliło się papierosa umiera. To wszystko zostaje w psychice. Nawet po wielu miesiącach powrotu z Donbassu ciężko normalnie funkcjonować w społeczeństwie. Wiele osób wariuje. Dziadek powtarzał mi później ciągle takie słowa. Ciesz się z tego co masz, jakie by to nie było. Może w wielu miejscach Ukrainy nie było dobrego życia, ale jednak każdy miał ciepłą wodę, rodzinę i dach nad głową. Nagle trafiał do miejsca, gdzie trwa wojna i nie wiedział, czy przetrwa każdą następną godzinę.

Donbass się skończy?
- Każdy ma już dość wojny, ale i wątpi w dawną normalność. Mam koleżankę, która mieszka w Donieckiej Republice Ludowej. Posługują się tam rublami. Funkcjonują według moskiewskiego czasu. Mają rosyjską telewizję, inne paszporty. Nawet jeśli chcieliby wyjechać to z różnych względów jest ciężko. Wielu osobom nie łatwo jest zostawiać swój region z którym jest się związanym od urodzenia.

Powiedz jak to jest z językiem rosyjskim w Kijowie. To prawda, że do wybuchu wojny większość ludzi na co dzień nie mówiła po ukraińsku.
- Na pewno język ukraiński nie był tak często używany jak teraz. Dużo rodzin było od początku pod tym względem mieszanych i oni skłaniali się ku rosyjskiej mowie. Ciężko to wytłumaczyć ludziom spoza kraju. Względy kulturowe, regionalne i wieloletnie funkcjonowanie w Związku Radzieckim zrobiło swoje. Stara zasada się potwierdza. Im dalej na wschód od Kijowa tym się mówi po rosyjsku, a na zachód po ukraińsku. Jako ciekawostkę powiem, że 8 lat grając w rozgrywkach młodzieżowych, nie spotkałem się nigdy z sędzią mówiącym po ukraińsku. Wśród arbitrów dominował rosyjski.


Powered by CuteNews
Social Media


Łada na Facebooku
Copyright © 2003-2024 by

Łada Biłgoraj